1.07.13 Syberia

 

1.07.2013, o godz. 6.40 w poniedziałek wyjechaliśmy z Elbląga do Kaliningradu, skąd mieliśmy samolot do St. Petersburga. Na granicy w Braniewie nie było żadnych kłopot—w i kolejki. Śmieszny system. Kontrolują paszporty i wizy ale nie kontrolują zawartości bagażu. Po drodze w Kaliningradzie jechaliśmy w korku i obawialiśmy się czy zdążymy na samolot. Dojechaliśmy na czas. Bagaż nadaliśmy i zawinęliśmy folią za 250 rub. (25pln)za bagaż. Szczęśliwie  dolecieliśmy do St. Petersburg. Następny samolot do Archangielska. W Archangielsku m—j bagaż zaginął, ale dotarł na drugi dzień i pojechaliśmy dalej busem do Pinegi. Po godzinie jazdy skończył się asfalt i zaczęła się droga polna, szeroka na cztery pasy i posypana piaskiem. Dziura na dziurze. Szczęśliwie wszystkie plomby zostały na miejscu. Pensjonat, kt—ry wynajmujemy jest typowym standardem z Polski z czas—w PRLu, za to kosztuje majątek i jest droższy od hotelu w Archangielsku, w kt—rym był  przepiękny widok na rzekę.

Tu na Syberii w Pinedze za noc płacimy 300pln za dobę. Skandal. Wsie i domy zapuszczone. Brak ciepłej wody. Jedyna wsp—lna łazienka.. Jutro dalsze przygody. Idę spać, choć nie jest łatwo. Noce są białe. Brak internetu więc nie będzie żadnych nowości na Facebooku.

 

Następny dzień. Dzisiaj jest środa 3.07.13 i jesteśmy w Pinega. Byliśmy w starej szkole do kt—rej chodził Bohdan. Szkoła była r—wnież domem dziecka. Potem pojechaliśmy do starej Cerkwi, kt—ra nie istnieje. Jedynym znakiem rozpoznawczym była stara olcha. Tam wziął Bohdan ziemie dla swoje babci, kt—rą zawiezie na nowy cmentarz i postawi krzyż z tablicą i zdjęciem. Byliśmy tez w lokalnym muzeum, gdzie pani przewodniczka opowiadała o lokalnej historii. Bardzo skromnie o zesłańcach a dużo o bohaterach miejscowych czyli oprawcach stalinowskich. Kiedy skomentowałem, ze muzeum to propaganda, mało mnie nie zlinczowali. Zrozumiałem, ze słowo propaganda ma rożne znaczenie. Dla mnie to jednostronne informacja dla Rosjan to polityczna informacja. Obok muzeum znajduje się pomnik ku czci pomordowanych w Łagrach. Pomnik powstał z inicjatywy pani Galiny.

Wyprowadziliśmy się z "hotelu" ze względu na cenę i warunki. Wprowadziliśmy się do naszej przewodniczki Galiny, kt—ra jest bardzo miła, serdeczna i jak się okazało bardzo gościnna. Jej mieszkanie jest małe i wszyscy śpimy w jednym pokoju i śmierdzi kanalizacją. W mieszkaniu jest rura, kt—ra wychodzi bezpośrednio  do szamba. Wieczorem kąpaliśmy się w rzece Pinegą. Woda bardzo ciepła i szybki nurt. Płyniecie pod prąd wymaga dużego wysiłku. Komary strasznie gryzą. Prawie zagryzły Bohdana i Krystynę. Potem pojechaliśmy na stare lotnisko, kt—re kupił Azerbejdżanin i tam zjedliśmy kolacje. Spotkaliśmy bardzo miłego pieska, kt—rego poprzedni właściciel chciał zastrzelić. Azer go uratował i pokochał. Wr—ciliśmy do domu o 2.30 w nocy.

 Jutro jedziemy dalej w Syberie. Moja "komorka" nawala i nie mogę dzwonić ani wysłać SMS. Tęsknię za Ewunią, tyle bym chciał jej opowiedzieć. Rosjanie są tu bardzo biedni choć bardzo gościnni. Chciałbym tu wr—cić razem z Kazikiem i p—jść na ryby.

4.07.13

Byliśmy w Tajdze w miejscu Ustpyszyga gdzie kiedyś był jeden z oboz—w o nazwie Kokorna. Płynie tam rzeka Polta. Postawiliśmy krzyż przy mogiłach w lesie ku pamięci dziadka Bohdana. Zatrzymaliśmy się nad rzeka gdzie stoi mały domek i zjedliśmy posiłek. Piknik marzenie. J   Przyroda jest piękna, dzika i nie zniszczona przez cywilizacje. Woda w rzece czysta. Po powrocie do Pinegi pojechaliśmy na cmentarz i postawiliśmy kolejny krzyż. Tym razem ku pamięci Bohdana babci. Wzięliśmy co trzeba J i pojechaliśmy nad rzekę wykąpać się. Przenieśliśmy się do pensjonatu na starym lotnisku. Mieszkamy w cztery osoby w jednym pokoju. Naprzeciwko jest ohydna ubikacja. Myjemy się na zewnątrz w tak zwanej Bali. Bohdan tak mocno chrapie, ze nawet ja nie mogę spać. J Komary strasznie gryzą i jest jeden wielki horror.

 

5.07.13

Dzisiaj byliśmy w Krasnaja G—rka. Jest tam stara cerkiew a raczej ruiny i stary Dw—r, kt—ry został zniszczony w pożarze w 2009 roku. Roztacza się stamtąd bardzo ładny widok na dolinę rzeki Pinega.  Znajduje się tam wyciąg narciarski. Zaczęło podać i padało jeszcze kilka razy w ciągu dnia. Jest wysiew komar—w, kt—re chyba organizują się do zrobienia z nas sushi. Dla Galiny (Haliny) kupiliśmy w prezencie aparat fotograficzny za jej zaangażowanie i publikowanie historii polskich skazańc—w. Wieczorem właściciel hotelu na starym lotnisku zaprosił nas na kolacje, na szaszłyk. Bardzo mnie polubił, nazywając mnie bratem. Jedzenie było bardzo smaczne, świetna atmosfera. Pierwszy raz w życiu żałowałem, ze w szkole nie uczyłem się rosyjskiego. Przemili ludzie i chciało się gadać i gadać a sł—w brakowało. Azar jest Armeńczykiem, to bardzo sympatyczny człowiek.

 

6.07.13

Dzisiaj wstaliśmy i poszliśmy na śniadanie. Niestety, knajpa w hotelu przywitała nas kł—dkami na drzwiach. Więc gotujemy wodę z rzeki żeby napić się kawy. Wczoraj popijaliśmy sok do śniadania. Był to jakiś koncentrat rozcieńczony z woda z rzeki, bo innej wody tu nie ma. Ale jak smakował !!! J Można kupić wodę w sklepach ale do najbliższego sklepu jest 10 km.

Wczoraj znaleziono w hotelu czyjąś szczękę i pytano czy kt—reś z nas nie

zgubił :-) Dzisiaj rano okazało się, ze szczeka należy do Aloszy.

Wr—ciliśmy z wycieczki nad rzeki Kułoj kt—ra wpada do zatoki Mezeńskiej i dalej do Białego Morza. Potem skręciliśmy w lewo na rzekę Polta. Do Polty wpada rzeka Pyszyga kt—ra wychodzi z jeziora Pyszyga. Płynęliśmy 2godz. w g—rę rzeki. Po drodze był domek wypoczynkowy. Z drugiej strony była tez rzeka, jak twierdzi Alosza to ta sama rzeka. Bohdan nic sobie nie przypominał. Po 2 godz. zawr—ciliśmy na rzece i wr—ciliśmy do wsi Kułoj. W tej wsi poznaliśmy Igora, kt—ry zaprosił nas na obiad na łososia, kt—rego złapał wczoraj, 5kg. Bardzo sympatyczny pan, kt—ry interesuje się historią. Po drodze zajechaliśmy nad kanał Kułoj, na śluzy, kt—re Bohdan przekraczał. Cały system jest spr—chniały i zdewastowany.

Po drodze zatrzymaliśmy się przed źr—dłem słonej wody, kt—ra

tworzy staw ze słoną wodą. W środku Syberii !!!!

Nigdzie nie możemy znaleźć kartek pocztowych. L

Wr—ciliśmy do Galiny na nocleg. Jechaliśmy wynajętym samochodem, 14km i zapłaciliśmy 100rob (10zl)

Galina nie mogła zrozumieć dlaczego ja mieszkam w Norwegii i nie chce wr—cić do Polski. Nie wiem czy udało mi się wytłumaczyć.

Bohdan nie jest zainteresowany innymi opowieściami. Zgadzam się z nim, gdyż to jego okropne losy sprawiły, ze tu jesteśmy. On jest tu najważniejszy.

 

7.07.13

Wczoraj pojechaliśmy łodziami na rzekę Pinega, na ryby. Podziwialiśmy widoki i wysokie nabrzeże, kt—re jest czerwono-białe. Potem łapaliśmy ryby. Pierwsza rybę, kt—ra złapałem była płotka lub krasnopi—rka, wielkości-długości dłoni. Wypuściłem ją uważając, ze jest za mała. Ale mi się dostało!!! Usłyszałem, ze jak nie złapię ryb to będę głodować. Złapałem, okonka, potem same szczupaki. Ostatni m—gł ważyć około 2kg. Po kilku godzinach zatrzymaliśmy się w cichym miejscu i mieliśmy piknik. Kobiety ugotowały pyszną zupę rybną. Tu jest jak w bajce, widoki, spok—j i Ci ludzie. To są najwspanialsi ludzie na świecie. Nigdy przedtem i potem nie spotkałem tak wspaniałych ludzi. W czasie powrotu popsuła się pogoda. Zrobiło się zimno. Zaczęło wiać i fala na rzece rozszalała się. Więc dopłynęliśmy do brzegu i zatrzymaliśmy się. Przy brzegu był już zasięg telefoniczny i Viktor zam—wił" taks—wkę", kt—ra zabrała Bohdana, Krystynę, Natasze, Galinę i Lusie. Viktor, Aliosza i ja popłynęliśmy dalej. Po drodze najechaliśmy na mieliznę i uszkodziliśmy motor w jednej z łodzi. Nie była to poważna awaria i mogliśmy dopłynąć do domu. Wieczorem była niedzielna kolacja z zakrapianiem. J

 

8.07.13

Dzisiaj dzień na luzie. Byliśmy w Pinedze i udało nam się kupić jakieś widok—wki. Poczta w poniedziałki jest zamknięta więc nie wysłaliśmy tych widok—wek . Potem byliśmy u pani Galiny, kt—ra nas jak zwykle mile ugościła. Wcześniej przyjechała Lucja, kt—ra dla nas specjalnie zrobiła pierogi. Rozpieszczają nas do szpiku kości. J Jedne pierogi ze szczupakiem, drugie z dżemem z jag—d. Ci ludzie są naprawdę szczerzy i gościnni. Będąc w Pinega zaczepiała nas starsza pani, kt—ra chciała nas pozdrowić i powiedziała, ze wszyscy tu w Pinedze wiedzą kim jesteśmy i dlaczego przyjechaliśmy. Potem spotkaliśmy popa, kt—ry był zaskoczony i zdumiony nasza obecnością. Po chwili się rozkręcić i nie mogliśmy się rozstać. Byliśmy oglądać Dom Dziecka w kt—rym mieszkał Bohdan, ale on nie m—gł sobie przypomnieć szczeg—ł—w i miejsca. Potem oglądaliśmy hotel, kt—ry Bohdan dobrze pamiętał a szczeg—lnie historie o tym jak zrobił kupę do stojącej w korytarzu palmy. Jutro ostatni dzień.

 

 

9.07.13

Wszyscy są już trochę zmęczeni. Byliśmy w archeologicznym muzeum. Taka mała lekcja o okolicy. Najwięcej o grotach. Groty są opisywane jako turystyczna atrakcja ale tubylcy mało wiedzą o nich i gdzie one się znajdują.. Już wiem, ze groty te najlepiej zwiedzać zimą. W grotach tych jest woda i rzeki. Kiedy woda zamarznie można chodzić po lodzie i zwiedzać groty. Trzeba mieć sw—j sprzęt. Jutro wyjazd do Archangielska.

 

9.07.13

Dzisiaj wyjeżdżamy. Razem z nami pogoda. Bardzo się oziębiło. Jest 17 stopni. Wstaliśmy o 6.00.  O godz. 8.00 przyjedzie po nas Viktor Grek, kt—ry zawiezie nas do Archangielska. Tam przenocujemy w hotelu ãStalica PomoriaÓ . Jutro odlot. Białog—rskij, połowa trasy do Archangielska. Podr—ż była dużo szybsza niż do Pinegi, tylko 3 godz. P—źniej z Nataszą biegaliśmy po całym Archangielsku szukając kawiarenki internetowej, żeby zalogować bilety. Niestety bez powodzenia. Okazało się, ze  linie lotnicze Rosyja nie są w systemie w Archangielsk. Usiedliśmy w pizzerii i wypijamy po piwie przekąszając po kawałku pizzy. Bohdan i Krystyna byli w hotelu, każdy z nich w innym pokoju. Krystyna pr—bowała odnaleźć Bohdana w hotelu. Po nieudanej pr—bie odnalezienia Bohdana, Krystyna wr—ciła do swojego pokoju. Siedzieli samotnie 2.5 godz. czekając na nas powr—t. Natasza i ja byliśmy pewni, ze śpią, wiec nie spieszyliśmy się do hotelu.

 

11.07.13

Po porannej toalecie i śniadaniu w hotelu o godz. 9.30 pojechaliśmy na lotnisko. Przy odprawie pomagała nam Natasza, kt—ra załatwiła, ze byliśmy odprawieni poza kolejnością. O 12.30 mamy samolot do St. Petersburga. Trochę czekania na lotnisku w St. Petersburgu na kolejny samolot do Kaliningradu. Dolecieliśmy cali i zmęczeni. Opuściły nas humory i chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do domu do Elbląga. Okazało się, ze kierowca, kt—ry miał nas odebrać musiał zawr—cić na granicy i trwało to trochę zanim przyjechał kolejny samoch—d kt—ry zabrał nas do Elbląga.

 

Straszna historia Bohdana, jego rodziny i wielu milion—w ludzi, kt—rzy przeżyli piekło na ziemi, kt—rzy zostali tam na zawsze. Zobaczyłem piękną krainę jaką jest Syberia i okolice Pinegi. Poznałem wspaniałych ludzi, o kt—rych często myślę i chętnie bym ich jeszcze raz spotkał. Ale kiedy myślę, o tamtej historii, ludzkich cierpień, napawa mnie wielkim smutkiem i rozpaczą. O tych wszystkich zapomnianych, kt—rzy musieli umrzeć w strasznych warunkach tylko dlatego, ze byli Polakami. Dzięki pani Galinie, kt—ra pisze o tej strasznej historii pozostanie pamięć po tych wszystkich, kt—rzy nigdy nie wr—cili.  Nam tez nie wolno zapomnieć. !!!!!!!